Jak Froelich (Jan Englert) przechytrzył Artur Netza (Piotra Fronczewskiego) może ktoś mi wytłumaczy ?? czekam na odpowiedź.
Froelich miał swojego agenta przy Traviatinim. Był to niemy Leonardo, który w odpowiednim momencie ukradł wszystkie waźne dokumenty sektetarzowi granemu przez Piotra Fronczewskiego.
powtarzałem sobie ostatnią scenę i dalej nie rozumiem. Froelich pożyczył Netzowi 100tys złotych (czek był wystawiony na Netza-miał dostawać 20% zysków). Netz w towarzystwie wszystkich szuka papieru potwierdzającego to, że został dyrektorem opery a tu nagle Leonardo daje papier Froelichowi a ten stwierdza że jest właścicielem opery. Nie znam sie ale brzmi to naiwnie. Czy mógłbyś to jakoś wytłumaczyć?
Odpowiedź na Twoje pytanie tkwi nie w ostatniej scenie. Obejrzyj film jeszcze raz - chyba w połowie filmu jest taka scena: niemiecki biseksualista Frolich spotykając niby przypadkiem niemego Leonarda - gestem daje mu umowny znak. Wtedy wywnioskować moźna źe Leonardo naprawdę pracuje dla Frolicha i wszystko mu donosi.
Z ostatniej sceny filmu wywnioskować moźna źe niemowa po prostu ukradł Netzowi wszystkie dokumenty.
W całym filmie chodzi o to źe wszystkie osoby otaczające Travatiniego, za wyjątkiem brata Rysia - to hieny czychające na zysk, dla których sam Travatini nic nie znaczy. (patrz np zachowanie się Neltza i żony barytona).
Cały film to delikatna aluzja do Kiepury, wyświetlanego w kinach i chwalonego w nazistowskich Niemczech.
aż tak niepojęty nie jestem żeby nie zauważyć, że to hieny ale ogólnie dziękuje.
Dla mnie też ta scena była dość niezrozumiała. Nie jestem też przekonany, co do wersji, iż Leonardo przez cały czas był człowiekiem Froelicha -- to bez sensu, bo to przecież Leonardo doprowadził do stworzenia kompromitujących Froelicha zdjęć. Mnie się raczej wydaje, że Froelich mógł nacisnąć na Leonardo -- odkrył jego słabość (kleptomania), poza tym był silnym, dobrze ustawionym człowiekiem, a Leonardo z nim zadarł i mógł chcieć to później jakoś odkręcić.
Wracając do rzeczy: wydaje mi się, że scenarzysta chyba nie specjalnie dbał pisząc tę scenę o to, by była ona ściśle realistyczna i odwzorowywała mechanizmy umów cywilno-prawnych. Wydaje mi się, że raczej chodziło o silną pointę, metaforę klimatu czasów w jakie wchodziła Europa: tego, że mogły istnieć różne stronnictwa i kliki, mogły być zawiązywane pakty i zobowiązania, mogło się wydawać, że wciąż da się swoje osiągnąć, jeśli tylko odpowiednio ugada się odpowiednią liczbę stronników powiązanych wzajemnymi zależnościami -- a tymczasem wszystko to już blakło wobec jednej siły, której lepiej było nie wchodzić w paradę.
Wiem, że taka interpretacja może sprawiać wrażenie pójścia na łatwiznę -- być może scenę z dziwną wędrówką dokumentu z rąk do rąk da się wytłumaczyć również niemetaforycznie. Z drugiej strony, wydaje mi się, że przy całej barwności obyczajowej, trudno ten film traktować ściśle dosłownie -- ostatecznie gęstość knowań i krzyżowych powiązań między poszczególnymi postaciami przekracza trochę normę: nawet jak na kontekst koterii z zależnościami niemal feudalnego typu.
o to właśnie mi chodziło, ta scena jest właśnie jakby metaforyczna bo realnie i w skrócie to wygląda tak jakby ktoś przyszedł mi do domu wziął akt własności i już dom był jego
zgadza się, jednak jest to głupie, oczko leci w dół. Można było to wyjaśnić jakąś intrygom ale zabrakło pomysłu lub ambicji albo jest to dodane do scenariusza na siłę przez reż. Ta scena jest tak rażąco denna przy całej wcześniejszej intrydze i roli ugruntowanej w życiu śpiewaka każdej z postaci . Cała postać Englerta jest tam znikąd i po nic. Dodał na siłę to reżyser albo coś takiego. Słaba zagrywka.
Leonardo w mojej opinii był kochankiem Froelicha. Nadał go Netzowi w przypływie zazdrości, gdy w barze zobaczył Froelicha z żigolakiem. Potem się opamiętał i pomógł zamożnemu kochasiowi przejąć operę. Co nie umniejsza faktu, że cała intryga jest raczej naiwna.
Natomiast miałem wrażenie, że morał z całego filmu jest taki: bezsilny (i naiwny) Polak śpiewa tak, jak niemiecki złodziej mu zagra (Froelich na sam koniec filmu mówi o nowym repertuarze dla Taviatiniego).