PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=866841}

To nie wypanda

Turning Red
6,9 29 253
oceny
6,9 10 1 29253
7,4 35
ocen krytyków
To nie wypanda
powrót do forum filmu To nie wypanda

Przychodzi Domee Shi do szefostwa Pixara i mówi "Wiecie czego dawno nie nakręciliście, wiecie? Bajki o tym, że jesteś dobry taki jaki jesteś, nie musisz nic w sobie zmieniać a jak otoczenie ma jakieś obiekcje to z nim jest problem, nie z Tobą" i tak oto powstała kolejna animacja z najbardziej wyświechtanym morałem ostatnich lat. Nie wiem co się tak uparli na to przesłanie. Zwłaszcza, że jest bardzo niewychowawcze. To wcale tak nie działa. Nie wszystkie nasze emocje, popędy i zachowania są słuszne.

I z początku myślałem, że o tym właśnie będzie ten film. Wszak główna bohaterką jest dziewczyna, która wchodzi w okres dojrzewania, czego oczywistą alegorią jest czerwona przemiana powiązana z emocjami. Temat rzadko eksplorowany, ale jak najbardziej da się opowiedzieć wokół niego jakieś przesłanie. Nie panikuj, to normalne, wszystko się ułoży, tylko daj sobie czas. I nie daj się ponieść burzy hormonów. Ale nie, to bajka zupełnie nie o tym. Meilin zmasterowała przemianę w pandołaka niemal z miejsca a dorośli zamiast być pomocni to wręcz przeciwnie, aby tylko jej przeszkadzali. I to oni byli w tym filmie przeciwnością do pokonania, dosłownie i w przenośni. Bo wiadomo, rodzice nigdy nie mają racji. To kolejne przesłanie wybrzmiewające we współczesnych bajkach.

I jasne, muszą przyjąć do wiadomości, że potomstwo nie jest przedłużeniem ich ambicji, się zmienia i już dłużej nie będzie ich słodkimi dzieciaczkami, ale to nie znaczy, że wszystko co robią jest błędne. Ani, że tylko oni mogą popełniać błędy a czego "To nie wypanda" uczy dzieci? Że co prawda Mei rzuciła się na Tylera, ale "każdy ma wewnetrzne zwierzę", więc nie musi nic w sobie zmieniać. No... nie. To, że pokusa, by wpieprzyć ludziom, którzy działają nam na nerwy jest naturalna wcale nie znaczy, że nie trzeba nad nią pracować. Zwłaszcza jeśli te "wewnętrzne zwierzę" należy rozumieć dosłownie. Mei w przypływie emocji zamienia się w pandołaka wielkości szafy dwudrzwiowej, więc jak straci panowanie nad sobą to może zrobić komuś krzywdę. Co się zdarzyło w filmie dwukrotnie. Najpierw Mei rzuciła się na dokuczającego jej Tylera a potem ogłuszyła matkę i obie sytuacje miały swoje konsekwencje. Także nie Panie Tato, "zdarza się" to nie jest dobra reakcja na to co się stało. Zresztą, zróbmy eksperyment myślowy. Załóżmy, że role płciowe byłyby odwrotne i to chłopak rzuciłby się na dziewczynę. Czy takie coś by przeszło? Czy może posypałyby się słuszne gromy na niego, ojca i twórców bajki? No właśnie. Także może zamiast promować okropne postawy w ramach źle pojętej emancypacji, lepiej przekazywać wychowawcze treści?

Bo nie powinno się rozwiązywać problemów siłowo. Ani gwizdać na płeć przeciwną. Kolejna rzecz, która zostałaby zjechana w przypadku gender swapa i ja rozumiem, że to wiek burzy hormonów i pierwszych zauroczeń, ale to nie znaczy, że można stać za oknem i się ślinić. Można a nawet powinno przejść się ten okres z godnością i bez krępowania otoczenia swoim zachowaniem. A czego uczy nas "To nie wypanda"? Że można zachowywać się jak zwierzęta i nie ma w tym nic złego. Tak samo jak w okłamywaniu rodziców, uciekaniu z domu, biciu się z matką czy twerkujących 13-latkach. Rety, przesłanie tej bajki jest tak bardzo postawione na głowie, że prawie zapomniałem, że wszyscy faceci w tym filmie są albo pantoflami, albo zniewieściałymi fircykami. Jeszcze ten przytyk na początku, że żadnym ważnym przodkiem nie był facet. Ech, naprawdę nie można nagrać czegoś skierowanego do płci pięknej bez toksycznego feminizmu?

A pomijając przesłanie to film sam w sobie jest obiektywnie dziwaczny. Wszyscy są tak przerysowani, że ciężko kogokolwiek polubić. Jak zobaczyłem w pierwszym akcie jak Mei i jej psi-psi się zachowują to wiedziałem, że to będzie bardzo długi film. Matka nie lepsza, robiła wszystko by zawstydzić swoje dziecko tak bardzo jak to tylko możliwe. I ja rozumiem, że bajki muszą być przesadzone, by łatwiej zasygnalizować z czym dyskutują, ale to nie znaczy, że można iść na całość, bo nam wyjdzie groteska. I tyczy się to nie tylko postaci, ale także scenariusza. Spójrzcie na "Meridę Waleczną", tam też był fabuła opowiadała o konflikcie na linii matka-córka, ale poprowadzono ją w bardzo naturalistyczny sposób. Obie strony popełniały błędy i musiały je sobie uświadomić dzięki czemu w toku historii zbliżały się do siebie a tu co? Winna była tylko matka, z każdą kolejną sceną było coraz gorzej aż na końcu pobiła się z Mei. I to ma być film o porozumieniu międzypokoleniowym? XD Przecież one po tym wszystkim powinny być skłócone na amen a nie "masz córuś rację, to wszystko moja wina". Matka chwilę wcześniej była tak wkurzona, że zmieniła się w kaiju a teraz po nokaucie zmieniła swoje nastawienie o 180 stopni? Jak?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones