Muszę przyznać, że podchodziłem do filmu z nieco negatywnym nastawieniem. Przejadł mi się nieco ten gatunek, ponieważ ostatnimi czasy za dużo się naoglądałem "prawniczych" filmów. "Zaklinacz Deszczu" mile mnie jednak zaskoczył, a szczególnie Danny DeVito, gdzie wydawało mi się, że raczej nie odnajdzie się zbytnio w produkcjach tego typu. Oczywiście największe ukłony należą się Ford Copolli, za to, że nie zanudził nas zbytnio nadmierną ilością scen w sali sądowej, skupiając również sporą uwagę na wydarzenia spoza niej. Uważam, że siódemka należy się Zaklinaczowi za całokształt.