Alice Guy była pionierką i pierwszą kobietą-reżyserem. Jak bardzo drugi fakt miał później wpływ na ten pierwszy (bo dużo feministek krzyczało o Guy, gdy ta była zapomniana), tego nie wiem.
Guy zaczynała od filmików w stylu Lumiere'a, potem krótkich feerii i trików jak u Meliesa. Jednak w przeciwieństwie do nich, z czasem rozwinęła swoje zdolności. Nie nakręciła nic rewolucyjnego, ale miała jakby naturalną zdolność do ustawiania kamery, opowiadania bardziej skomplikowanych historii w sposób spójny, umiejętnego używania panoram, zmiany planów, czy też kierowania tłumem statystów. U szczytu kariery nakręciła ponad półgodzinne biblijne widowisko o Chrystusie, wystawne jak na swój czas i nawet ciekawe. W USA nie zrobiła wielkiej kariery, ale "Matrymony's Speed Limit" ma fabułę, którą później wykorzystał Buster Keaton w swoim "Seven Chances". Poza tym ciekawa jest "Hiszpania", czyli "Espagne", gdzie przed kamerą pojawia się sama Alice Guy i "Falling Leaves".
W sumie obejrzałem niecałe 50 jej utworów, ale że było to ponad rok temu, a teraz nie chce mi się powtarzać tego doświadczenia, spisuję te kilkanaście tytułów, które z tych czy innych powodów utrwaliły mi się w pamięci.

1. Życie Chrystusa - 7/10
2. Hiszpania - 6/10
3. Falling Leaves - 6/10
4. Bieg z przeszkodami - 6/10
5. Bieg z kiełbasą - 5/10
6. Matrimony's Speed Limit - 5/10
7. Niespodzianka przed domem o świcie
8. U magnetyzera
9. Faust i Mefistofeles
10. Łóżko na kółkach
11. Wróżka w kapuście
12. Ulica opery
13. Bob Walter - taniec wężowy
14. Klown, pies i piłka
15. Jak pan się kąpie
16. Algie, the Miner
17. Rybak w strumieniu